• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

kontestator

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 31 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 01 02 03 04 05 06

Kategorie postów

  • kino-muzyka-sport (1)
  • ulubione (12)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • ADORACJI WZAJEMNEJ TOWARZYSTWO
    • BanShee
    • BMP
    • DonMario
    • Harley
    • InnaM
    • Kaktus
    • Kocie
    • Martynia
    • Sang-froid
    • Solei
    • Zmieniona
  • ZLOTE DZIECI GORSZEGO BLOGA
    • Komin
    • Nisza
    • Otwarta

Archiwum

  • Luty 2024
  • Styczeń 2024
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Kwiecień 2010
  • Grudzień 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Marzec 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002

Najnowsze wpisy, strona 5

< 1 2 ... 4 5 6 7 8 ... 48 49 >

Bim, bam, bom...

Jak tak dalej pójdzie to jedyne notki jakie będę tu wstawiał będą po koncertach, z czego 90% po występach Comy. Jak dalece posunął się mój fanatyzm niech świadczy fakt, że skróciłem swój świąteczny pobyt u Elżbiety II po to by móc rozkoszować się piątkowym i sobotnim koncertem w Zabrzu. O mały włos bym opuścił ten piątkowy, po tym jak z przyczyn technicznych nie mogłem odlecieć w czwartek. Samolot miał jakieś problemy z ładownością i 12 osób, które jako ostatnie przeszły odprawę musiały czekać na wylot do następnego dnia. Mimo wszystko fraza o tym, że kto późno przychodzi ten sam sobie szkodzi w tym wypadku nie zadziałała. W ramach rekompensaty za uszczerbek na i tak mocno już skrzywionej psychice dostałem bilet in blanco, 100 euro i zapewnienie na piśmie o tym, że zostaną mi zwrócone pełne koszty za hotel jak tylko przedstawie odpowiedni rachunek. Po upewnieniu się, że nie istnieją ograniczenia dotyczące wyboru hotelowego lokum postanowiłem pójść najdalej jak można i wynająłem sobie pojedynczy pokój w 4 gwiazdkowym hotelu za 110 funtów za noc. Przed absolutnym pójściem na całość i usadowieniem się w czymś z meblami z XIX wieku i lokajami wnoszącymi walizki do pokoju powstrzymała mnie jedynie własna zdolność kredytowa, a szkoda, bo nawet jeżeli kiedykolwiek uda mi się dojść do naprawdę dużych pieniędzy to i tak nie wydam małej fortuny na to by przez kilka chwil połechtać własną próżność. No, ale 4 gwiazdki to i tak ciągle jeszcze odległa dla mnie perspektywa, o czym świadczy choćby fakt, iż aparatura pozwalająca na dokładne ustawienie temperatury wody pod prysznicem, drgające łóżko czy światła zapalane fotokomórką pozostawiły mnie w osłupieniu porónywalnym z tym jakiego doświadczać musieli afrykańscy wodzowie mamieni tanimi błyskotkami kolonizatorów, że już nie wspomnę o laptopie na biurku czy telewizji kablowej, które choć u wielu powszechne dla mojego codziennego lokum ciągle niedostępne. Jako prosty człowiek nieprzywykły do luksusu wykorzystałem również okazję do darmowego napchania się w bufecie i popodpatrywania w hotelowej restauracji młodych, pięknych i bogatych, zaś do dopełnienia doskonałej nocy zabrakło jedynie darmowego alkoholu, co zmusiło mnie do nocnej eskapady do pobliskiego Tesco po dobrą i tanią szkocką whisky. Dzień później było już zwyczajnie i bez większych przygód, gdyż po śniadaniu wróciłem na lotnisko, a już w Polsce nie tracąc czasu na zbyt wylewne przywitania rzuciłem bagaże i z miejsca udałem się na spotkania z chłopcami organizującymi ruch nieustającej afirmacji nocy i dnia. Wisienka na pysznym torcie przypadła jednak na dzisiaj (a właściwie wczoraj) kiedy jakieś 2 tys ludzi - na jedno skinienie Roguckiego - usiadło na ziemi i tak odśpiewało 100 tysięcy jednakowych miast. Na zakończenie niezapomnianego wieczoru przyszło mi jeszcze, po raz kolejny, samotnie pokonywać las w środku nocy, co ciągle jeszcze pozostaje jednym z niewielu doświadczeń, które wzbudzają we mnie autentyczny strach, ale tym razem obyło się bez bliskich spotkań 3 stopnia z bliżej niezidentyfikowanymi osobnikami, zaś przypływ adrenaliny związany z osobliwym spacerem pozwolił na przejrzystość umysłu, a co za tym idzie na zdolność do przemienienia ostatnich doświadczeń w formę pisemną. To tyle ckliwych i zarozumiałych zapisków - chwilowo - niezwykle spełnionego człowieka.
15 kwietnia 2007   Komentarze (8)

Haj ! Maj nejm iz...

Też się dzisiaj nie wyłamię i podobnie jak wiele moich blogowych sióstr porozpływam się troszku nad tym, co za oknem, bo jeszcze bardziej uświadamia mi to, że jestem skrajnym meteopatą, który po prostu urodził się pod złą szerokością geograficzną, ale jak tylko, w bólu, znoju i trudzie, uzyskam tego nieszczęsnego licencjata z literatury angielskiej, to postaram się naprawić tą - wielce nieuzasadnioną - nieuczciwość losu. Planowana, kolejna roczna przerwa od jakichkolwiek zobowiązań edukacyjnych, czy rozwijających karierę aktywności, będzie miała na celu zapewnienie mi intensywnego nasłoneczniania oraz podziwiania skąpo odzianych przedstawicielek płci przeciwnej(sam nie wiem, dlaczego coraz częściej mam wrażenie, że na typ etapie mojego życia, tylko patrzenie mi pozostało) przez 12 miesięcy w roku, a jako, że ciągle nie dorobiłem się przytulnego lokum na Mauritiusie, czy innych Hawajach to przyjdzie mi wybierać między staniem za barem w 5 gwiazdkowym hotelu na Cyprze, lub obsługiwaniem majętnych emerytów na statkach pasażerskich, pływających po Morzu Śródziemnym, albo Karaibach. Termin "wybierać" jest pewnym nadużyciem, jako że do tej pory ograniczyłem się tylko do umówienia na spotkania z pracodawcami i wysłania powalającego na kolana CV, z nie mniej efektownym zdjęciem mego uroczego lica, ale mając na uwadze, że już dawno nie czułem się tak mocny psychicznie i wierzący we własne możliwości, to nie dopuszczam do siebie innego rozwiązania jak epicka bitwa gigantów przemysłu turystycznego o możliwość korzystania z moich usług.
28 marca 2007   Komentarze (10)

Chłopcy Wysmarowani Opalaczem

Zainspirowany byłym działaczem LSD, też zacząłem mówić niektórym ludziom co o nich myślę, jednak w przeciwieństwie do niego, nie podczas nagrywanych spotkań przy wódce z właścicielem Bartimpexu, a w rozmowach w 4 oczy i zupełnie na trzeźwo. Jak łatwo się domyślić reakcja zainteresowanych przypomina postawe byłego prezydenta całkiem sporego europejskiego kraju, czy przewodniczącego, wspomnianej wcześniej organizacji, ale poczucie ulgi i zgodności myśli ze światem przedstawionym są dobrem, za które jeszcze przez jakiś czas jestem w stanie płacić całkiem sporą cenę. A nawet jeżeli zdarzy mi się stracić przez to płynność finansową, to i tak lepsze to niż powrót do ciągłego zanieczyszczania organizmu w imię krótkotrwałych i kruchych jak kacze kości korzyści. Czego, z okazji absolutnie rozkosznego zakończenia weekendu, życzę wszystkim milusińskim. Jak brzytwa będę !
25 marca 2007   Komentarze (3)

Każdy dzień daje znak, że zatrzymał się...

I znowu Coma. Jak tak dalej pójdzie to będę musiał zmienić nika na jakiegoś bardziej zaangażowanego muzycznie. Jedyny negatyw kolejnego występu łódzkich rockmenów to okrutnie uświadamiające poczucie przemijającego czasu, kiedy jadąc z wiernymi druhami tramwajem, omawiając sprawy studencko-zawodowe łapie się na tym, że rozegzaltowane panny, gdzieś w głębi, z których najstarsza nie ma nawet 15 lat, też jadą na ten koncert, też sobie nucą znajome dźwięki, i jakby podświadomie dają do zrozumienia, że tego typu rozrywka jest przede wszystkim dla nich oraz ich rówieśników.

Z większością swoich jakoś nie mam nic wspólnego i raczej nie zapowiada się bym w najbliższym czasie mógł mieć. Dostrzegając banalność swojej egzystencji nie mogę też nie być świadomym tego, że nie znam nikogo w swoim wieku, kogo życie wydało by mi się godne powielania na jakiejkolwiek płaszczyźnie. Najgorzej u tych co bez szkoły, i bez pracy, ale to zbyt smutny temat na dziś. Ci co się tylko uczą jeszcze nie wiedzą, że mijają im chyba najlepsze dni młodości, poza tym kontakt z takimi mam coraz rzadszy. Mój obecny świat to studenci ostatnich lat, zaprzedający duszę diabłu dla przysłowiowej miski ryżu. Wygląda to tak. Dom -praca-szkoła, dom-praca-szkoła, bardzo czasem jakaś impreza na której i tak mówi się o pracy, gdzie szczytem szpanu jest wysłanie kogoś na szkolenie do stolycy, albo prawo do kierowania służbowym autem. Ostatnio popularne jest też to kto został tatą, albo mamą, co u innych w obecności zainteresowanej/zainteresowanego budzi zawsze spore zainteresowanie, i nieco mniej naturalny entuzjazm, zaś na osobności mało kto potrafi nie rzucić kąśliwego, pełnego ironii i jadu komentarza na temat towarzyskiej degradacji "szczęśliwych rodziców". W takich chwilach najchętniej puściłbym pawia na samych "życzliwych komentatorów", ale natura zakłamanego obłudnika ciągle jeszcze gdzieś we mnie siedzi i nie pozwala na kompletne odcięcie się od toksycznego środowiska tzw. znajomych. Pewnym problemem jest również brak alternatywy, bo nieomal przesądzona emigracja zdaje się oferować mniej więcej to samo, co najwyżej za większe pieniądze, ale za to z jeszcze większym stopniem skurwysyństwa u koleżeństwa z pracy. W kropce jestem.

10 marca 2007   Komentarze (7)

Wszystko co chcielibyście wiedzieć, ale...

W wielki świat blogowania wprowadziła mnie, poznana na czacie, śp. Kotka Psotka. Poznałem osobiście 2 dziewczęta z blogi.pl. U innej kupuje czasem kosmetyki, ale ona nie wie, że ja wiem kim ona jest, niech tak pozostanie Nie spamiętam z iloma rozmawiałem przez telefon, chyba 6 albo 7. Podczas mojego pierwszego pobytu w Anglii, i późniejszym wspomnieniu o dokładnym miejscu przebywania na blogu zostałem zdemaskowany i obgadany przez wszystkich wcześniej poznanych. Wiąże się z tym cała masa przykrych doświadczeń, po których już nigdy więcej nie czerpałem tego samego rodzaju przyjemności z blogowania i straciłem poczucie anonimowości, pozwalające na napisanie tutaj absolutnie wszystkiego. Stąd też moja absencja od marca do sierpnia 2005 tj. do momentu opuszczenia tamtego okropnego miejsca. Uprzejmie prosi się o szczere wyznania, z głębi serca następujących milusińskich : Kocie, Sang, Solei, 1984, Magna. PS. Jeżeli ktoś wie jak zapisywać notki w firefoxie tak, by cały tekst dało się oddzielać od siebie proszony jest o odpowiedni wpis w komentarzach.

01 marca 2007   Komentarze (14)
ulubione  
< 1 2 ... 4 5 6 7 8 ... 48 49 >
Kontestator | Blogi