• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

kontestator

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
25 26 27 28 29 30 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Kategorie postów

  • kino-muzyka-sport (1)
  • ulubione (12)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2024
  • Styczeń 2024
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Kwiecień 2010
  • Grudzień 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Marzec 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002

Archiwum październik 2006

Notka Pisana Nocą

 

Amfetamina ma gorzki smak... Musiałem znowu się schlać... Marny przykład dla podopiecznych, ale z drugiej strony może lepiej na jakiś czas zmienić tematyke rozważań, bo do żadnych nowych przemyśleń raczej już nie dojde. W innych sferach życia raczej monotonnie i mało przełomowo, ale już zdążyłem przywyknąć, że "w tych sprawach" jeżeli już coś się dzieje to raczej w okresie przedświątecznym, dlatego niecierpliwie wyczekuje już Mikołaja i jego dużego wora. Moja głowa, moja głowa, moja głowa...

 

 

28 października 2006   Komentarze (5)

Ostrość na nieskończoność

 

...gimnazjalne bydło, w którym nie widze ani krzty młodzieńczego entuzjazmu, dziewiczej siły, wiary, nadzieji i tego wszystkiego czym z perspektywy czasu wydawał mi się być ten okres. Coś jak u Adasia Miauczyńskiego gdzie ta jedna para mądrych oczęt, spogląda głębiej, zdradzając oznaki używania mózgu, zagubiona pośród całego syfu dorosłych przywar przyklejonych do młodych powłok. Ta krztyna chyba jednak nie wystarczy bym znalazł w sobie siły na to, by codziennie się tym napędzać. Musze pomyśleć o innym sposobie na życie. Szkoda.

 

 

27 października 2006   Komentarze (3)

Sadness is just another word for 'not enough...

 

 

 

Jakby przypadkiem kogoś interesowało co ostatnio porabiam...

 

Nie wpadajcie w panikę jeżeli w ciągu najbliższych kilku dni w Faktach, Informacjach, Wiadomosciach czy innych tam Panoramach zdarzy wam się zobaczyć praktykanta języka angielskiego, wyprowadzanego - przez oddziały specjalne - z jednego z gliwickich gimnazjów, po tym jak bez konkretnej przyczyny, i z sobie tylko znanego powodu dokonał krwawej rzeźi na boguduchawinnej dziatwie. W spokoju dokończcie kęs, który właśnie nakładaliście sobie do ust (bo któż nie lubi jeść podczas oglądania telewizji ?!), wytrzyjcie usta, podnieście komórke, wybierzcie numer na policje, a po usłyszeniu głosu operatora spokojnym głosem wytłumaczcie : "Mam pewne informacje na temat tego psychola."

 

 

20 października 2006   Komentarze (4)

To jest melodia mojej generacji...

Jakby przypadkiem kogoś interesowało co myśle o rodakach w UK...

 

Aby ukrócić wszelkie dywagacje chciałem już na wstępie zaznaczyć, iż spotkałem również sporo osób, które przyjechały tu w celu rozwoju zawodowego, nauki języka, poszerzenia wiedzy o tym najlepszym ze Światów, czy wreszcie zarobić na jakiś szczytny cel tj. operacja członka rodziny, studia w Polsce czy choćby działka w Bieszczadach, ale primo ; są to przypadki raczej nieczęste sequndo ; przypadki raczej jednoznacznie pozytywne i w gruncie rzeczy godne powielania, toteż w swej naturze nudne, oczywiste i niewarte głębszej analizy. Bo tak na dobrą sprawe większość rodaków na saksach to ludzie spaleni w ojczyźnie, by nie powiedzieć bardziej dosadnie... nieudacznicy ! Niemal zawsze opowiadający mniej lub bardziej prawdziwe historie o świetlanej przeszłości w Polsce, która niemal zawsze zakończyć się musiała z powodu jakiegoś niewytłumaczalnego i zupełnie od nich niezależnego incydentu. A to coś się spaliło, a to fiskus się doczepił, a to w okolicy otwarli nowy supermarket, a to urzędnicy okazali się kutasami i uniemożliwili rozwój firmy na miare Microsoftu i Google razem wziętych.  W najlepszym razie po prostu politycy ich okradli, albo w ojczyźnie nie było klimatu do robienia czegokolwiek. O trudnym dziecństwie, niewiernych żonach, złośliwych szefach i traumatycznie oddziaływujących na psychike rodzicach nie wspomne. Liczba przypadków, w których oszukał kogoś wspólnik, albo drogówka chwyciła, akurat wtedy, gdy ten jeden jedyny raz wsiadło się do samochodu po kilku głębszych to temat na zupełnie osobną notkę, ale dający pojęcie o sposobie w jaki ci wszyscy ludzie pojmują świat ich otaczający. Polska to zły kraj, w której wszyscy pracują za 800 zł, gdzie każdy zazdrości im pozycji sprzątaczki, malarza, kierowcy, budowlańca, fabrykanta czy przedstawiciela każdego innego zawodu, w którym nie sposób przekroczyć najniższą brytyjską krajową o więcej niż 40 pensów za godzinę. Dają temu zresztą wyraz, utrudniając do maksimum życie każdemu nowoprzybyłemu, tłumacząc że wyspa jest za mała dla nas wszystkich. Zamknięci w swoistych gettach, każdy dzień spędzają w ten sam sposób i żyją sobie wg. jednego modelu tj. praca, chlanie, spanie, (za przeproszeniem) pierdolenie i zakupy. Te ostatnie często i gęsto przypominają dowcip o alkoholiku, kupującym 20 skrzynek czystej i jedną oranżade. Niesmaczne poczucie zenady wzbiera w człowieku, kiedy rodacy bez zmruzenia okiem wydaja małą fortune na wszelkiego rodzaju używki, po czym obracają po kilka razy każdego pensa, gdy przychodzi im kupić sobie jedzenie czy środki czystości (nie mówiąc już o wzajemnym wykradaniu sobie takowych przez współlokatorów). Bez względu na to jak bardzo każde z nich nie angażowało by się w prace po godzinach to i tak konczy sie pożyczaniem waluty od tej garstki zaradnych i zdolnych do odłożenia jakiejkolwiek sumy. Nierzadko kończy się też na nieoddaniu, ale nie czas i miejsce na analizowanie portfela autora powyższego wpisu. I czasem sam już nie wiem, czy to jest taki uniwersalny typ homosapiensa, czy może polska beznadzieja w której Ci ludzie wyrośli sprawiła, iż dach nad głową, opłacone rachunki i środki finansowe wystarczające do reguralnego imprezowania oraz sprawiania sobie - od czasu do czasu - modnego gadżetu są szczytem zawodowego spełnienia dla 90% moich rodaków. Jeżeli tak to trudno będzie mi uwierzyć, że to głównie najzacniejsi synowie (tudzież córy) tego kraju emigrują za lepszymi czasami. No, chyba że lepszych synów (córów ?!) ten padół nie posiada, ale powrót do kraju (Że nie wspomne o wczorajszym, absoutnie niezapomnianym przeżyciu na Stadionie Śląskim, gdzie Ebi i koledzy zrobili dobrze całemu Narodowi (a na pewno jego mniej urodziwej części) w sposób absolutnie spekatkularny ogrywając te przylizane frajerzyny z Barcelonów, Manchesterów i innych Benficów, i choć zdaje sobie sprawe, że 90% moich czytelników to Ci ładni Polacy, dla których zrozumienie przyjemności jaką można czerpać z futbolu jest równie abstrakcyjne jak uzmysłowienie sobie zdolności do sikania na stojąco, to i tak nie mogłem sobie odmówić przyjemności by o tym tutaj wspomnieć. Wzruszyłem się. Dziękuje.) czy choćby rzuta oka w lustro pozwala odetchnąć, że chyba nie jest tak tragicznie. Nie nazbyt toksycznie ?!

12 października 2006   Komentarze (8)

the day the world went away

Nawet najrozleglejszy wpis nie jest w stanie oddać tego co przeżyłem, i jak się przeobrażałem w ciągu ostatnich 3 miesięcy, dlatego też dla dobra nas wszystkich wystarczy bym na jakiś czas skupił się na szeroko rozumianej teraźniejszości. W ogóle, jeżeli wziąć pod uwagę jak strasznie podupada konkurencja w staraniach o najważniejszą nagrodę literacką w tym kraju to niewykluczone, że przy odpowiednim wystylizowaniu moich wakacyjnych wspomnień, już za rok dane wam będzie ujrzeć na szklanym ekranie nieobytego z wielkim światem niepozornego młodzieńca, ściskającego prawicę Michnika, pełnego dumy i zadowolenia z faktu, że 100 tysiaków pozwoliło na ograniczenie zniewalania się za granicami do niezbędnego minimum, zastanawiającego się nad tym jak to możliwe, iż udało mu się wbić na salony 40 milionowego kraju w środku Europy, z którego uciekli już chyba wszyscy ludzie przed 30 rokiem życia (może właśnie dlatego ?!), zaś jego znakiem rozpoznawczym będą proste, logiczne, treściwe i lakoniczne konstrukcje zdaniowe, unikające zbędnych ozdobników i tzw. bicia piany, że o niespotykanej poprawności gramatyczno-leksykalno-semantycznej nie wspomne.

02 października 2006   Komentarze (13)
Kontestator | Blogi