• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

kontestator

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Kategorie postów

  • kino-muzyka-sport (1)
  • ulubione (12)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Luty 2024
  • Styczeń 2024
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Kwiecień 2010
  • Grudzień 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Lipiec 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Marzec 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002

Archiwum październik 2004

Na tytyul nie mam czasu.

 

Pisze z biblioteki i mam tylko 30 min na siedzenie przy kompie wiec bede sie streszczal. Mam tu srogi zapierdol i mieszane uczucia wystepuja tutaj nadwyraz czesto. Pracuje w tzw. Holliday Village w Minehead niedaleko Bristolu, 39 godz tygodniowo po 6 godzin dziennie ale jest cholernie wyczerpujaca i doszczetnie wypalajaca (zwoze zapelnione wózki z naczyniami w restauracji po czym zawoze to wszystko na zaplecze gdzie wykladam naczynia do specjalnej maszyny, myje wozek i zawoze go w miejsce skad go odebralem i tak do zajebania). Ogolnie rzecz biorac kazda praca tutaj jest ciezka, a jedyna roznica jest to co kogo boli po skonczonym dniu (plecy, kolana, ramiona czy tak jak mnie wszystko naraz). Teraz pozytywy ! Warunki mieszkaniowe sa swietne (mam najlepsiejszy widok z okna, gdyz mieszkam na samym koncu kampusu i zamiast ogladania kolejnych domkow mam widok na pasace sie tuz za oknem owieczki !), a dostep do udogodnien latwy i tani. Jest tu masa Polaków (ze Szczecina, prawie wszyscy ze Szczecina ?!), Angoli (bardzo grzeczni i szybko mowiacy), Walijczyków (jeden z nich chcial bic mojeo kumpla po tym jak Polska strzelila 3 gola jego rodakom, ale ogolnie sa znosni), Bulgarów (swietna nacja, jak dorosne chce byc Bulgarem !) i ludzi zza wschodniej granicy a takze kilku Czechow i Slowaków. Dziewczeta sa urodziwe (nawet niektore Angielki !!! (tzn. mam na mysli te z obslugi, gdyz klietki Butlins to delikatnie rzecz ujmujac slonice uszkodzonym zmyslem estetycznym) a alkohole (zwlaszcza w TESCO !) calkiem niedrogie. Codziennie jest u kogos jakas impreza, a wszyscy dookola s dla siebie mili i uprzejmi (zwlaszcza Angole i Walijczycy, jebani). Wybaczcie brak polotu, surowosc tekstu i mase wulgaryzmow (to przez to, ze pracuje prawie z samymi Polakami !) ale kubki i talerze (tudziez Cider i Carling przyp. nocne zycie po godzinach ) to jedyne czym ostatnio zyje, wiec czasu na myslenie o czymkolwiek wyszukanszym i wznioslejsztm przychodzi mi z niemalym trudem. I to by bylo na tyle, gdyz jakis staruszek krolewska angielszczyzna tlumaczy mi, ze zrobilem ouwertajming i musze zwolnic miejsce kolejnym chetnym. Cziiiiis !

21 października 2004   Komentarze (15)

All in all we are just another brick in the...

W tych wyjątkowych okolicznościach, i eeeee.... Chciałem stworzyć jakieś wiekopomne dzieło oddające pompatyczność i wyjątkowość chwili. Na kolejną Narodową Epopeje nie mam czasu, na powieść jestem nie dość lotny, a do stworzenia chwytającego za gardło trzynastozgłoskowca najzwyczajniej w świecie brakuje mi talentu. Ale kto wie ?! Może te protezy artystycznego spełnienia, kiedyś na stałe zagoszczą w procesie edukacyjnych szarad, i także kogoś z nas będą cytować po latach (na pewno będzie to zwycięzca tego konkursu co to się zawsze uruchamia przy wejściu na stronę portalu (mając na uwadze, iż w nim nie wystartowałem to Wasza szansa na laury i zaszczyty wzrasta niepomiernie, nie ma za co)). W przypadku analizowania tekstu, nieaktualnym będzie powtarzane jak mantra przez każdego polonistę (przy tej okazji chciałbym pozdrowić Myjącą_Gary Bożencje) : Co autor miał na myśli ?! No więc drogie dzieci, autor w chwili płodzenia miał na myśli raczej niewiele i w sumie nic ciekawego. Pożyczył na czas nieokreślony odtwarzacz empetrzy od kolegi (jak już zarobię to Ci kupie nowszy i lepszy – obiecał, gdyż był mężem szlachetnym i prawym), przegrał dyskografie wszystkich ulubionych kapel co by mu się podróż i pobyt na obczyźnie nie przykrzył. Kolega z Kolegium, który wyruszy wraz z nim na podbój przemysłu rozrywkowo-gastronomicznego (jeszcze nie wiem gdzie mnie przydzielą) Starej Europy, jest zagorzałym fanem techniawy, co w żaden sposób nie współgra z wysublimowanym gustem rockmana z Bytomia, który chciałby jeszcze coś dodać jednak za 10 min odjedzie do Katowic, a później już hen daleko za góry i lasy nadając właściwy sens maksymie o pierwszym dniu reszty swojego życia, dlateo też musi kończyć. Do później.

11 października 2004   Komentarze (13)

Niczeeeeegooooo nie bęęęęęęęęędzieeee...

Ostatni tydzień w Polsce. Tak, tak kochani. W sumie gdyby nie poprawki to już od 3 miesięcy bym tam siedział, ale mając świadomość jak wiele pracy i wyrzeczeń moją matke kosztowało utrzymanie mnie w tym roku to zwyczajnie nie miałbym serca by - ot tak - puścić z dymem (swoją drogą nie wiem czy pisałem Wam o tym, że pod wieloma względami moj życiorys przypomina straszliwie historie Leszka M. tj. syn samotnej szwaczki wychowywany w robotniczej dzielincy dużego miasta, ciekawe czy też skończe tak jak pan premier ?!) na koszt zarabiającej niewiele ponad najniższą krajową rodzicielki. Może wróce, może nie. Mostów nie pale, ale głowy nie dam czy dane mi będzie przechodzić przez wiele z nich kiedykolwiek w przyszłości. Z perspektywy bloga, tak naprawde widać tylko jakiś niewyraźny fragment czyjejś rzeczywistości, a to i tak najczęściej silnie zsubiektywizowany przez osobiste doświadczenia autora. Dystans jakiego z każdym dniem nabieram do życia tu i teraz, każe mi przed samym sobą (za to na forum publicznym !) stanąć oko w oko, z okrutną rzeczywistością i przyznać, że od 3 lat życie ucieka mi przez palce, a ja coraz silniej zatracam się nastrojach dekadenckich, które jednak nie mając absolutnie nic wspólnego z czymkolwiek wzniosłym, lub w jakikolwiek sposób głębokim. Straszliwie zoobojętniałem na wszystko dookoła i nie jestem w stanie zmotywować się do jakiekolwiek formy aktywności, która w ten czy inny sposób czyniła by mnie wartościowszym człowiekiem. Bliższe relacje z płcią piękną są cokolwiek rzadkie (delikatnie rzecz ujmując), a z kumplami to - jakoś sensowniej - mogę pogadać najwyżej po paru głębszych, a i tak nie mam żadnej pewności czy spotkanie nie zakończy się na wzajemnej wymianie uszczypliwości i złośliwości, o kalibrze daleko wykraczającym poza moją i ich (bardzo, bardzo) daleko posuniętą tolerancje dla tego typu zachowań. Mama w sumie się cieszy, (bo ileż to tysięcy razy pytała o to czy mam zamiar z nią mieszkać do końca życia ?!) ale im bliżej wyjazdu tym silniej przebąkuje coś o tym, że smutno będzie beze mnie. To w sumie naturalne. Ja za to czuje się troche jah Homer Simpson w jednym z odcinków, w którym zjadł jakąś zatrutą rybe i miało mu zostać kilka dni życia. Znaczy się mam wszystko i wszystkich w głębokim poważaniu, a także wcale, a wcale nie przejmuje się konsekwencjami społeczno-towarzyskimi różnego rodzaju zachowań (kto tam będzie po roku pamiętał ?!). O tak Marcysiu ! Można powiedzieć, że to pewien rodzaj wolności. Taki troche prymitywny i objawiający się dość sztampowo (ja znikam, a wy tkwijcie w tym gównie, hehehe), ale nie sposób nie przyznać, że na krótką mete przynosi ona pewien spokój wewnętrzny, którego od bardzo dawna mi brakowało. Już z całą pewnością mogę powiedzieć, ze od 12 października zacznie się dla mnie zupełnie nowy rozdział życia i choć nie czuje w związku z tym jakiegoś wielkiego podniecenia to wiem, że szanse na to, iż będzie z tego coś dobrego są nieskończenie większe niż te jakie miałbym pozostając w Bytomiu. Dokąd, dlaczego, i co będe tam robił to Wam napisze jak już będe na miejscu, ale mam nadzieje, że będzie to zmiana na lepsze, i że stanie się to przyczynkiem do zamieszczania równie lepszych histoii "z życia wziętych". To tyle.

03 października 2004   Komentarze (25)
Kontestator | Blogi