Wróciwszy z cotygodniowej sesji odnajdywania sensu i radości życia na tym najlepszym ze światów (z kolegami na piwie byłem znaczy się) K. postanowił zrobić sobie późna kolacje. Włączył blaszaka, zapuścił teledysk Metallici (Creeping death - live in Moscow 1991 gorąco polecam wszystkim zainteresowanym) począł pogryzać kanapki z tuńczykiem, popijajł jednocześnie gorącą herbatke i wydawać by się mogło, że tej nocy nic ciekawego spotkać go już nie może. A jednak ! K. poczuł nagle nieodpartą chęć wdechnięcia sobie odrobiny świeżego powietrza. Zachcianka mocno abstrakcyjna jeżeli wziąć pod uwage stopień zindustrializowania okolicy, szerokość geograficzną, aktualną sytuacje polityczną na Białorusi i całą masę innych czynników, na które K. mial tak niewielki wpływ... Ale do rzeczy ! Nie zrażając się ewentualną niedoskonałością mieszaniny azotu, tlenu, dwutlenku węgla itp. otworzył okno w celu napojenia swych płuc mieszaniną gazową która na Śląsku występuje najczęściej, i której tylko na Śląsku uświadczyć można ! Kiedy tak wdychał i wdychał, jego oczom ukazał się widok chwytajacy za serce, zaiste. Biedna psina szwędała się po okolicy, prawdopodobnie w poszukiwaniu czegoś do jedzenia albo coś w tym stylu. Wzruszyło to K. przeogromnie, a jako, że nie był on głuchy na potrzeby "mniejszych braci" nie namyślając się długo wyrzucił kawałek skórki od chleba, by po chwili ujrzeć jak ta - w mgnieniu oka - znika w paszczy zmarzłego kundelka. K. uznał, że pomysł jest przedni, i że można by tak psine jeszcze troszke dopieścić i po czym rzucił mu całą kromke, ze wszelkimi dodatkami co tylko potwierdziło teze, że choć jest on człowiekiem chojnym i wielkodusznym. Zanim zdał sobie sprawe z tego, że mieszka na 4 piętrze, że cała kanapka nieco inaczej układa się w locie aniżeli kawłek skórki, i że w ogóle psina znajduje się jakby w mało fortunnej lokalizacji było już za późno ! Wspomniana kanapka i jej zawartość (tuńczyk w pomidorach znaczy się) wylądowały na dachu samochodu od sąsiadów !!!!! K. oblały zimne poty i ogarnęło całkiem niemałe przerażenie ! To przecież auto tych samych sąsiadów, co to nie lubią go jak cholera (ze wzajemnością przyp. podmiot liryczny), i na dodatek jeszcze wszyscy wiedzą, że K. zdarzało już się wyrzucać z okna różne rzeczy (że tylko wspomne puszki po piwie podczas 18 czy tusze kolorowe podczas kolorowania bloku), i mógł być pewien, że stanie się on głównym podejrzanym, o zrobienie tego całkiem niezłego, ale jednak zupełnie niezamierzonego (a jak wszyscy wiedzą to co niezamierzone satysfakcji nie przynosi (a przynajmniej nie tak dużo !)) psikusa ! Alkohol, który do tej pory trzymał mocno, teraz jakby zdawał się calkiem ulecieć, a szare komórki zaczęły pracować z intensywnością, nieporównywalnie więkssą niż miało to miejsce na którymkolwiek z ostatnich (skądinąd całkiem udanych) egzaminów K.. Po chwili zastanowienia postanowił, że zejdzie na dół i tak szybko jak to się będzie dało posprząta ten cały bajzel! Było już grubo po 1 dlatego też nasz bohater zabrał ze sobą worek ze śmieciami, by w razie czego mieć alibi na wypadek, gdyby jego, śpiąca w pokoju obok, matka śmiałaby się obudzić(tzn. alibi to by było raczej marne, ale na pewno bardziej wiarygodne niż próba powiedzenia prawdy). Wszystko przebiegło jednak całkiem gładko, i już po chwili K. znajdował się na dole, przy samochodzie, gdzie z kawałkiem ścierki począł zbierać pozostałości po niedoszłej strawie dla pieska. I tu kolejny niefart ! Jakieś 2 sekundy po tym jak K. począł ścierać jedzenie, włączył się alarm antywłamaniowy ! Nosz nie miał kiedy ?! - pomyślał K. z goryczą. Przerażony perspektywą schwytania na gorącym uczynku wbiegł za róg klatki, by na czas jakiś ukryć swe oblicze przed świadkami ! Odczekał kilkadziesiąt sekund, ale gdy okazało się, że nikt nie wyłącza alarmu, błyskawicznie (i błyskotliwie rzecz jasna !) skonkludował, iż :
a) sąśiadów nie ma w domu
b) śpią jak zabici
c) inna, równie optymistyczna wersja
Po ok. 2 min alarm sam się wyłączył. A może to jednak sąsiad się obudził ? - pomyślał K., ale tak dla pewności odczekał jeszcze kilka minut, by po chwili błyskawicznie wrócić do domu, nie bacząc na to, ile rybki jeszcze zostało na samochodzie i jak to wszystko się tak ogólnie prezentuje. Gdy już był w swoim pokoju, raz jeszcze zerknął na dół i ku swojej radości zauważył, że padać zaczęło (chwalmy Pana !), że w sumie samą kromke to już zdążył sprzątnąć, a taka ryba z masłem to może udawać choćby ptasie odchody, no i w końcu prawdziwy mędrzec (za jakiego K. tak strasznie, strasznie chciał uchodzić) nie przejmuje się tym co jeszcze się nie wydarzyło (tzn. jeszcze nikt nie wpadł do mnie z wizytą w celu złożenia zażalenia na moje dobre serce dla zwierząt!) ! Całe to zdarzenie, taki na niego wpływ wywarło, iż postanowił natychmiast podzielić się nim z tzw. globalną wioską, która to wioska jest przecież nieocenioną przechowalnią wszelkiej maści dziwaków i dziwaczek (jakkolwiek groteskowo to drugie by nie zabrzmiało), i przez co K. tak świetnie wpisuje się w jej konwencje. Dalsze losy psiny nie są znane. Nie zanudziłem ? |