What's wrong in being cool ?!
No może sam fakt obciachowości słowa cool, które już wieki temu przestało być trendi, podobnie zresztą jak trendi przestał być sposobem określania czegokolwiek przytoczonym przed chwilą przymiotnikiem, który to przymiotnik jest (był ?) równie obiachowy, jak i obciachowy, nie trendi i tym bardziej nie cool jest obciach właśnie. Echh... Tak trudno połapać się w tych wszystkich niuansach, konwencjach i zasadach, że aż sam sie zastanawiam czy pisaniem tych słów, czy nawet w ogóle pisaniem bloga nie naruszam zasad dobrego smaku, przyzwoitości czy szeroko rozumianego społecznego przyzwolenia, które to społeczeństwo tak silnie przecież kształtuje i determinuje byt każdego z nas. Właściwie to możnaby mieć to wszystko w dupie, ale z drugiej strony czy postawa kontestująca nie jest nazbyt pretensjonalna i czy próbując odcinać się od schematu nie staje się niewolnikiem jego odwrotności ? Filozować się zachciało, ale to przez "Serenity" Godsmacka, który to utwór uważam za jeden z najlepszych wyrażaczy tego co ostatnimi czasy we mnie siedzi i choć warstwa tekstowa jest cokolwiek banalna to nie przeszkadza mi to w odbywaniu serii terapeutycznych sesji polegających na odtwarzaniu tego samego utworu kilkanaście razy z rzędu. No, ale miałem sobie pofilozofować. To w końcu takie uniwersalne i jakby nie patrzeć straszliwie rozwijające. Chciałoby się powiedzieć - praktyczne, ale próba zdefiniowania praktyczności to czynność, która na dzień dzisiejszy jest poza zasięgiem moich zdolności poznawczych. Kumpel mój najlepszy zwierzył mi się ostatnio, że się wybiera do psychiatry, bo chyba sobie z życiem nie radzi. Pomyślałem sobie, że może to nie byłby najgorszy pomysł, ale z drugiej strony na samą myśl, że miałbym się stać jakimś kolejnym "typowym przypadkiem depresji sezonowej" ma duma i poczucie wyjątkowości i oryginalności, aż kipi ze złości', a krew uderza do mózgu. Ewentualność przepisania mi prozacu jest co prawda straszlwie kusząca, ale z drugiej strony to gówno straszliwie uzależnia, a i tak człowiek nie ma pewności czy na pewno przepiszą i czy rzeczywiście pomoże. Tak w ramach rekompensaty opowiem sobie jakiś bardzo śmieszny dowcip :
Marek Pol odwiedza ministra infrastruktury we Francji. Świetna chałupa, złote klamki, kryształowy sedes, basen w ogrodzie etc. Pol nie posiada się ze zdumienia.
- Niesamowite ! Jak do tego doszedłeś ?
- Chodź - minister zabiera go do pokoju i otwiera okno. - Widzisz tą autostrade ?
- No.
- Dostaliśmy na nią 200 mln. euro. Troszke się pogrzebało w papierach, i cały koszt wyniósł nas ok 190 mln euro.
- No, a co z tymi 10 mln ?
- Voila (tzn. chyba tak się pisze "włala" ?!)- z szyderczym uśmiechem odpowiada minister rozglądając się znacząco po willi.
Po kilku miesiącach dochodzi do rewizyty. Minister Pol zaprosił ministra Francji do swojej posiadłości, a tutaj jeszcze lepsza chałupa, jeszcze więcej złotych klamek, jeszcze ekskluzywniejsze sedesy, jeszcze większy basen etc. Minister francuski jest pod ogromnym wrażeniem.
- No wiesz Marek, przy twojej posiadłości moja wygląda strasznie biednie. Jak ty żeś to zrobił ?!
Pol otwiera jedno z okien i pyta
- Widzisz tam jakąś autostrade ?
- Nie.
- Voila !
Niezły prawda ? Jak komuś się nie podobal to przesyłam tu linka do strony zawierającej treści tak nieprzyzwoite, że aż mi się resztki poczucia dobrego smaku odzywają, ale z drugiej strony skoro mamy weekend...
<
A href="http://w1.827.telia.com/~u82705365/laski/laski.htm
">
Klopa pierniczki przywieziemy jak... wiesz co ? No to sie dogadalismy. :D
Dodaj komentarz