You know what they do to guys like me in...
Wydarzenia ostatnich tygodni coraz bardziej uswiadamiaja mi, ze na dluzsza mete to ja jestem jednak zwierzatko dzikie i potrzebujace ogromnie wiele przestrzeni i pozytywnie rozumianej samotnosci. Garnki, resztki jedzenia i brzdek tluczonych naczyn sni mi sie po nocach, a licznie zgromadzeni rodacy nie pozwalaja uciec od demonow ludzkiej zawisci, tepoty i tych wszystkich gownianych stanow, ktore tak dokladnie przerobilem w ojczyznie. Na szersze rozpisywanie sie nie pozwalaja mi wyzej wymienieni, ktorzy czekaja w kolejce do interneta, po to by pochwalic sie znajomym ile funtow zarobili, z kim ostatnio sie klamotali i komu sie wcisneli na chate coby zrobic mega impreze. Jako, ze dzentelmeni o wyzej wspomnianych nie rozmawiaja, stworze pozory przynaleznosci do tej ekskluzywnej grupy i przejde do ostatniego etapu notki, by w zgodzie ze swiecka tradycja przelamac sie wigilijnym jajeczkiem i zyczyc wszystkim prawdziwym katolikom wesolych swiat, duzo sniegu i cudownego objawienia na pastercei, a nie mniej prawdziwym wszystkim ateistom dobrego obazarstwa, ladnych prezentow i fajnych filmow w Swiatecznej ramowce.