Wyindywiduoalizowałem się z rozentuzjazmowanego...
Ciekawe, że jak "dupa" to już wszyscy sobie dopowiedzieli, że "fajna". Inna sprawa, że w Polsce, jednak najtrudniej o przyzwoitą furę (zestaw do grillowania, że o szkrabach nie wspomne łatwo dostać w ramach bonusa do innego produktu). Ale ja nie o tym chciałem. Chciałem o tym, że nie ma nic bardziej obłudnego, zakłamanego i cynicznego, niż zakładowa, biurowa, klasowa, zwał jak zwał : Wigilia ! Łamanie się opłatkiem to zaś już szczyt wykraczający poza moje zdolności percepcyjne (no, może nie wykraczający, ale blisko) tego Najlepsiejszego ze Światów. Jak inaczej nazwać sytuacje, w której dane jest Ci stanąć twarzą w twarz, z osobą, której nie znasz, nie lubisz, najczęściej nie masz nawet ochoty przebywać w jednym pomieszczeniu, gdy nagle – jak nakazuje obyczaj, tradycja, kultura, zwał jak zwał - każą Ci ładnie się uśmiechnąć, wymyślić krótką zwięzłą i uroczą wiązankę, która jest albo jest mdła i bezpłciowa, albo chybiona i zupełnie nie na miejscu. Tegorocznym zwycięzcą w kategorii "życzeniowy nietakt biurowej gwiazdki", są życzenia od takiej tępej, starej i zgryźliwej prukwy dla dziewczyny, o której wszyscy wiedzą, że cierpi na bezpłodność - żeby jakoś jej się jednak udało i żeby nie musiała adoptować, bo to niewiadomo co się trafi - były łzy, przykra atmosfera i chwila kontemplacji nad sensem organizowania takich imprez, jednak makowiec Pani Krysi i barszczyk od Halinki (chwilowo) zagłuszyły moje poczucie żenady, niesmaku i obrzydzenia do bliźnich. Wesołych !