Kolejna bardzo zwykła notka, o bardzo zwykłym...
K. miał ostatnio mase nauki. Domowa atmosfera jakby nie sprzyjała pogłębianiu kompetencji językowej dlatego też, od czasu polepszenia się pogody upodobał on sobie taki Zabrzański park (tzn. to właściwie deptak, ale park brzmi jakby dostojniej, nie ?!), w którym to przybytku uczył się różnego rodzaju słówek, struktur gramatycznych, rodzajów motywacji i innych mniej lub bardziej abstrakcyjnych przedmiotów. Zabrzański Park miał w sobie także tą zaletę, iż poza walorami przyrodniczymi, byl on źródlem nieskończonej ilości archetypów osobowościowych co pozwalało w dużo łatwiejszy sposób zapoznawać się ze słownictwem na test, który miał sprawdzić umięjętności K. w określaniu bliźnich w języku obcym.
Ułatwień było, aż nadto.
A to straszliwie "narrow minded" dziadkowie dysputują o sprawach politycznych, a to dłusonogie "vain" dziewczęta dyskutują o akcesoriach z katalogu Avon, a to wyjątkowo "tender" młoda mama na spacerze z całkiem "obedient" (jak na swój ejdż) pociechą, tudzież kilkuosobowa "petty" grupka podniecająca się jakąś nową grą. Nie wspomne jeszcze tysięcy "affectionate" pieprzonych parek, które bardzo często zajmują wszystkie ławki, i K. może czasem sprawiać troche pedofilskie wrażenie (pedophilic impression ?!), kiedy tak siada na huśtawkach obok niczego nieświadomych i troche zlęknionych "sweet little kindergarten members". No, ale mniejsza o szczegóły ! Kiedy K. uczył się tych przymiotników to na ławce siedział i wtedy podszedł do niego jakiś wyjątkowo "strange looking guy"- Koleżko ! Można przeprosić ?
- Słucham ?! - odpowiedziałem "calmly".
- Nie chciałbym przeszkadzać, ale zbieram właśnie na zupke i brakuje mi 90 groszy, może wspomógłbyś w potrzebie.
- Nie mam pieniędzy - odparłem trochę sucho, chcąc zagłębić się w nauce (kłamałem ! tak naprawdę miałem w kieszeni jakieś 3 zł , ale to miało być na jakieś łakocie w Biedronce !).
- A, to bardzo przepraszam...
I poszedł. K. zdziwiła zadziwiająca uprzejmość i brak natarczywości ze strony "pana od zupki". Pomyślał, że może to faktycznie jakiś wygłodniały poczciwiec, który w przeciwieństwie do wszelkiej maści oszustów naprawde cierpi z niedożywienia. Przypomniało mu się, że ma w plecaku niezjedzone kanapki, a jako, że strasznie on bywa "light-hearted" i "generous" (przyp. notka o piesku, kanapce i dachu samochodu ) to kiedy jakieś 5 min później znowu zauważył dziwnego Pana zagadnął grzecznie.
- Jeśli Pan chce to mogę się podzielić drugim śniadaniem ?
- Nie dziękuje, ja tylko na zupkę...
Po czym zniknął w otchłani pobliskiej kamienicy, by z bliżej nieokreśloną grupką "gourmets" skonsumować dobre i tanie wino porzeczkowe.
Jak w każdej opowieści będzie jeszcze morał !
Strasznie "fussy" jest dzisiejsza starszyzna ! Dobranoc.