Mecz Steauy Bukareszt z Zagłębiem Lubin stał się przyczynkiem do rozmowy o życiowych sprawach z najlepszym kumplem. Obalone pół litra na dwóch pozwoliło na wylanie wszystkiego co siedziało na wątrobie, a co siedziało od kilkunastu miesięcy wzajemnego udawania, że jest nie najgorzej. Jak to zwykle bywa po spożyciu większej ilości procentów, zrobiło się skrajnie. Doszliśmy do wniosku, że uczyniliśmy ze swoim życiem coś co przed 6 laty nie mieściło nam się w głowach. Uzdolnione uczniaki, którym nie poszło na maturze i egzaminach wstępnych na wyższe uczelnie (przez pierwsze 2 lata) pozostały w miejscu od strony emocjonalnej i zrobiły poważny krok w tył jeśli chodzi o rozwój intelektualno-zawodowy. Rozpoczeliśmy więc bolesną analize własnej egzystencji. Termin "gówno" przewijał się nieustannie i tyleż dołował co dawał ulgę porównywalną z łykiem piwa po półgodzinnej wyczerpującej walce na prowizorycznym boisku, w którym padł satysfakcjonującym obie strony remis 8-8. Czułem, że te zwątpienia i frustrację muszę zmaterializować, aby w końcu przejść od słów do czynu i zacząć nowy, lepszy rozdział w swoim życiu. Bardzo, bardzo chcę to zrobić.