Serotonina, anyone ?!
Korzystając z nadażającej się okazji chciałbym wyrazić swe głębokie zadowolenie, wynikłe z faktu, iż własnie rozpoczął się 12 miesiąc Roku Pańskiego 2005. Uzasadnieniem mojej nieskończonej ekstazy mógłby być co najmniej tuzin argumentów (tak dla symetrii, ponoć estetyki idiotów) - od symboliki 12 apostołów, po 12 krasnoludków, że o innych obecnościach liczby 12 - choćby w biologii, fizyce, chemii czy wreszcie kulturze zachodnich cywilizacji -wspominać nie będe, ponieważ o tym wszystkim już było w Kodzie Leonarda da Vinci (ewentualnie w "Aniołach i demonach") i - nie mniej ważne - któż by to czytał ?! Doskonalość aktualnego miesiąca wynika zaś z tego, że jest ostatnim. Ostatnim, znaczy się... ostatnim ! No, że po nim to już nic nie będzie, co mając na uwadze to, że przez ostatnie 11 każdy kolejny był gorszy od poprzedniego, każe z nadzieją patrzeć na - zbliżający się wielkimi krokami - "ten nowy", gdyż pomimo tego, że moja fantazja jest nieograniczona to jednak trudno mi sobie wyobrazić, ze w 2006 egzystencja jest w stanie schłostać mnie jeszcze dotkliwiej. Chyba.