Słowo na niedziele ! Albo kilka słów !
Z jednej strony ciągle się rozwijamy, poszerzamy horyzonty, zdobywamy nowe doświadczenia, rozważamy i analizujemy każdy aspekt naszego życia i staramy się wyciągać wnioski na przyszłość, a i tak w najważniejszych dla nas momentach dajemy się poddać emocjom, nastrojowi chwili, hormonom czy jak tam jeszcze nazwiemy naszą postawe, w danym czasie i danym miejscu, która nijak się ma do tego co do tej pory o sobie myśleliśmy i jakie mieliśmy wyobrażenie o tym jak sie zachowamy w danej sytuacji. Ja np. nigdy nie sądziłem, że dalbym się komukolwiek naciągnąć na to co dzisiaj zrobiłem, a nie dość, że się dałem to właściwie sam to zainicjowałem i pozwoliłem się temu rozwinąć, aż do szczęśliwego ( z tym to może być jeszcze różnie) finału. To w sumie troche puste i malostkowe, że się tym chwale, ale po pierwsze nie podaje szczegółów, po drugie nie podaje tożsamości zainteresowanej, po trzecie wreszcie, zaistniała sytuacja, poza doznaniami strikte hedonistycznymi (a może powinienem był napisać atawistycznymi ? zwał jak zwał dla ułatwiania dodam, że nie chodzi o załatwianie potrzeb fizjologicznych. a fe !) pozwoliła mi rozwinąć się wewnętrznie i dojść do w sumie banalnego, ale jakże prawdziwego wniosku, że wiemy o sobie tyle ile nas sprawdzono (to chyba z Szymborskiej ?) a pozostałe roważania i "gdybania" to tylko zwykła demagogia i nocne majaki pijanego hanysa...