Papieroch
To, że nigdy w życiu nie będe palił było kiedyś dla mnie równie oczywiste, jak to, że nigdy nie sprawie sobie telefonu komórkowego i będe mieszkał z mamą do 40stki. No, ale Świat idzie do przodu, tylko świnia nie zmienia poglądów, trzeba iść z duchem czasu, a toczący się kamień nie porasta mchem. I tak jak trudno mi dziś sobie wyobrazić egzystencje bez codziennego brzęczenia tego skomplikowanego ustrojstwa, czy uświadomić sobie, że rodzicielka wróci z Wysp i zakłóci mój spokój kawalera, żyjącego zupełnie samemu w całkiem przestronnym i wygodnym m3, tak i papieros wszedł do codziennego menu nieodzownych doświadczeń. Na początku był okazyjnym dodatkiem do piwka, albo czegoś mocniejszego, później coraz częstszym sposobem na rozładowanie napięć przedegzaminacyjnych, tudzież seksualnych (po swoim pierwszym razie z niepolką postanowiłem uczcić ten moment dymkiem, no i wyszło tak sobie, kiedy bułgarska koleżanka z baru musiała obserwować K. duszącego się własnym kaszlem, pierwsze koty za płoty chciałoby się powiedzieć), aż wreszcie stało się faktem, że tygodniowo wypalam przynajmniej 2 paczki. Rozwrzeszczone dzieciaki, znerwicowane dziewczyny i smutni chłopcy sprawiają, iż bez porannego prysznica, ćibo z mlekiem i niebieskiego elema strasznie trudno jest znaleźć motywacje i chęć do tego, by w ogóle podnosić się z łóżka. Aż sam się zastanawiam, ileż to interesujących dyskusji, nowych znajomości i doświadczenia kompletnego rozluźnienia od stóp do głów dane by mi było przeżyć, gdybym tylko zdecydował się przejść na dymiącą stronę mocy wcześniej niż w wieku 24 lat. I nie piszcie mi prosze o śmierdzących ubraniach, brzydkim zapachu z ust, żółtych zębach, czy przedwczesnej śmierci na jakąś straszną chorobę. Ta notka to taki maleńki trybut dla jakże niemodnego i wzbudzającego w coraz szerszych kręgach, coraz więcej obrzydzenia nałogu. Fajnie tak sobie popisać o pierdołach.
Co do zalet palenia: masz rację, spełnia idealnie funkcję \"łączenia ludzi\" ;) Wiem, niestety/na szczęście tylko z obserwacji.
Dodaj komentarz