Killing in the name of...
Kolejne tygodnie "nauki" w koledżu, dostarczają mi kolejnych arguementów na to, że nauczycielem to ja będe raczej kiepskim. Pomimo tego, że dopiero się to wszystko zaczęło, już zacząłem rozważać ewentualność przyszłorocznego zdawania na filologie angielską, albo jakiś inny ciekawy kierunek, po którym nie będe się musiał użerać z bandą dzieciaków, chcących zakładać mi śmietniki na głowe, albo wycierać sobie gąbke o moją, skądinąd sympatyczną, facjate. Tak poza tym to nadal nic się nie dzieje i dziać się raczej nie będzie bo od poniedziałku będe zawalony, prołdżektami, konspektami, teścikami, konwersacjami, obserwacjami innych nauczycieli i całą masą innych zajęć, o których nikt tu nie będzie chciał czytać (bo ja, w przeciwieństwie do większości, pisze tego bloga nie dla siebie, tylko po to by sobie później poczytać komentarze, a gdyby to miało być tak, że ich treść i ilość jest niezależna od treści notki to prawdopodobnie ograniczał bym się tylko do podawania tytułu i wrzucania jakichś nowousłyszanych dowcipów (jak ktoś zna jakiś dobry to proszony jest o wpisanie, go w komentarze)). No więc wydał się mój największy sekret ! Będe teraz równie skończony jak posłanka Błochowiak, która chciała zaszpanować refleksem i bystrością umysłu, a tak zupełnie przypadkiem wyszła słoma z butów. Ja jednak mam nadzieje, że moje gumiaki były dostatecznie szczelne by nikt się nie zorientował o co w tym wszystkim naprawde chodzi i wszyscy będziemy czerpali mase radości z obcowania ze sobą w tym przybytku grzechu i rozpusty ! Papunie !
Więc już od grudnia męczyła Cię próba (zresztą udana!) napisania najdłuższego nagłówka? Czyżby jakieś kompleksy? :> [tu wstawić tą zarąbistą minke z gg hy hy]
Dodaj komentarz